Low Roar – dźwięki zza mgły.


Co się stanie, jeśli muzyk mieszkający na co dzień w słonecznym San Francisco, przeniesie się do zamglonego Reykjaviku? W przypadku Ryana Karazija, pomysłodawcy jednoosobowego projektu Low Roar, taka przeprowadzka zaowocowała wspaniałą płytą.

Wydany w marcu krążek otwiera nastrojowe „Give Up”. Jednak moim numerem jeden na tej płycie jest przekornie drugi utwór, czyli „Just A Habit”. Miękki wokal i ciepłe dźwięki gitary akustycznej budują marzycielski nastrój, który podtrzymują następne utwory. Zamglone „Nobody Else”, „Patience” czy tytułowe „Low Roar” przenoszą nas na daleką wyspę, która słynie nie tylko z gejzerów i tzw. księżycowego krajobrazu, ale również z pięknych wodospadów czy lodowców. Muzykę Low Roar można śmiało traktować jako ścieżkę dźwiękową do wyobrażonego spaceru po Islandii. Pomimo tego, że całość płyty zdominowana jest przez akustyczne gitarowe brzmienie, miejscami można tu usłyszeć również lekką, nienarzucającą się elektronikę. Doskonałym przykładem jest kończący płytę utwór „Tonight Tonight, Tonight”.

Ryan Karazija był przez osiem lat członkiem zespołu Audrye Sessions. Grupa rozpadła się w 2010 roku. Wtedy muzyk podjął decyzję o rozpoczęciu zupełnie nowego etapu w swoim życiu. Wyprowadził się na Islandię aby zacząć wszystko od nowa. Na albumie znalazło się dwanaście utworów, które są m.in. zapisem refleksji nad tym jak to jest rozpoczynać zupełnie nowe życie w obcym kraju, z dala od swoich bliskich i wszystkiego co dotychczas było znane.

Low Roar to płyta, w którą trzeba się wsłuchać nie tylko uszami, ale całym sercem. A potem już tylko zamknąć oczy żeby chociaż na chwilę ujrzeć daleką Islandię oczyma wyobraźni.

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *