„Każda historia ma swój dylemat. Ma swój początek i koniec jak poemat…” – rymował w jednym ze swoich utworów Sidney Polak. W taki sposób można również opisać zbliżające się nieubłaganie zakończenie działalności gdańskiego klubu Buffet. Po ponad sześciu latach obecności na rozrywkowej mapie Trójmiasta, miejsce to zamyka swoje podwoje. Cieszy jedynie fakt, że ostatni akt tej sztuki został rozegrany w towarzystwie zacnego gościa.
Jeru The Damaja, a dokładnie Kendrick Jeru Davis, to przedstawiciel nowojorskiej sceny hip-hopowej, niegdyś ściśle współpracujący z legendarną grupą Gang Starr oraz obecny członek kolektywu Gang Starr Foundation. Jego pierwszy solowy projekt „The Sun Rises In The East”, w całości wyprodukowany przez Dj Premiera, często wymieniany jest wśród najlepszych albumów hip-hopowych wszech czasów. W naszym kraju raper znany jest także z kolaboracji ze Slums Attack oraz O.S.T.R-em. Niegdyś niedostępny dla szerszej publiczności, tym razem podczas ogólnopolskiego tournée.
Główny koncert poprzedzały występy grup supportujących. Pierwszą z nich była wywodząca się z Gdańska Miejska Narracja. Klater, Bart i Kam1kaze pokazali, że sztuka rymowania ma się w Trójmieście naprawdę dobrze. Po około godzinie na scenę wkroczyli TK Zetor, Sage oraz Dj Anette z poważną dawką ulicznego rapu prosto ze Szczecina. Utwory „Chcą nas zamknąć” oraz „Szczecin nocą” (na potrzeby czwartkowego występu zmieniony na „Gdańsk nocą”) były jednymi z wielu zaprezentowanych tego wieczoru przez przedstawicieli Grodu Gryfa.
Jeru pojawił się na scenie niedługo po godzinie 23, niemalże w oka mgnieniu gromadząc przed nią wszystkich obecnych w klubie gości. Po krótkim przywitaniu, również w języku polskim, zaczęła się prawdziwa uczta dla fanów oldschoolowego brzmienia prosto z Brooklynu. Oprócz absolutnych klasyków, takich jak „Come Clean” oraz „Return of the Crooklyn Dodgers”, nowojorczyk przypomniał również produkcje ze swojego ostatniego krążka „The Hammer”. Całość dopełniała niesamowita interakcja z publicznością, która była aktywnym uczestnikiem występu, chociażby podczas wspomnianego już wcześniej utworu „Come Clean”. Dodatkowym smaczkiem wieńczącym występ był również pokaz nieprzeciętnych dj-skich umiejętności gościa zza oceanu.
Wartym zaznaczenia jest fakt, iż zarówno przed, jak i po występie raper bez najmniejszych oporów rozmawiał z widzami, pozował do zdjęć i rozdawał autografy, co sprawiało momentami wrażenie, że mamy do czynienia z kolegą z podwórka, a nie z człowiekiem który zapisał się na kartach historii hip-hopu. Dla starszych fanów gatunku absolutne „must see”, dla tych młodszych „must know”. Dlatego też mocno wierzę w to, że Trójmiasto będzie częściej w podobny sposób zaskakiwało swoją ofertą kulturalną. Szkoda tylko, że już bez klimatycznego miejsca przy ul. Doki 1/145 B.