Kylesa w B90 – relacja


Wczoraj w gdańskim klubie B90 miał miejsce kolejny, wart usłyszenia i obejrzenia koncert – wystąpiła amerykańska sludge-metalowa grupa Kylesa. Główną gwiazdę supportował zespół Lazer/Wulf. Kylesa jest zespołem istniejącym już dość długo na metalowej scenie muzycznej. Powstały w 2001 roku projekt Phillipa Cope’a był poprzedzony działalnością jego dawnej grupy Damad, która po ośmiu latach występów na lokalnych scenach w Savannah, w stanie Georgia, i po pewnych zmianach w składzie, przekształciła się w zespół, który fani mocniejszych brzmień mieli okazję obejrzeć wczoraj w klubie B90 w Gdańsku.

IMG_9199

fot. Piotr Bardo

Jedną z większych zmian, które złożyły się na unikalność i rozpoznawalność Kylesy, było dołączenie do składu wokalistki, Laury Pleasants. I choć grupa ma już za sobą trzynaście lat działalności i sześć dobrze przyjętych albumów, mam wrażenie, że w Polsce ta grupa nadal nie cieszy się tak wielką popularnością na jaką zasługują. Przyznam szczerze, że sama do niedawna o zespole Kylesa nie słyszałam zbyt wiele, jednakże mając ostatnio okazję bawić się na kilku wspaniałych koncertach w B90, na Kylesę, po przesłuchaniu zaledwie kilku płyt, postanowiłam pójść „w ciemno”.

IMG_8753

fot. Piotr Bardo

Nie miałam zbyt wielu oczekiwań co do samego koncertu – byłam raczej ciekawa tego, jak Kylesa i ich utwory (na albumach studyjnych brzmiące interesująco i niebanalnie) wypadają na żywo. Tym samym, niewiele spodziewałam się po supporcie – i tu była pierwsza niespodzianka wczorajszego wieczoru. Członkowie Lazer/Wulf wyszli na scenę i otwarcie przywitali się z (jeszcze wówczas nieliczną) publicznością, po czym rozpoczęli swój występ. Już pierwsze dźwięki i zachowanie sceniczne wokalisty, Bryan’a Aiken’a przyciągnęły pod scenę więcej ludzi oczekujących na główną gwiazdę tego wieczoru.

IMG_8869

fot. Piotr Bardo

Lazer/Wulf to trzyosobowa grupa, która, jak sami się przedstawiają, gra experimental metal, choć trudno ich zaszufladkować, ze względu na różnorodność muzycznych inspiracji i elementy różnych gatunków muzycznych obecnych w ich twórczości. Tworzą muzykę głównię instrumentalną – elementy wokalu są tam znikome, pojawiają się rzadko i przeważnie są to odgłosy i dźwięki wyrażające nawet więcej niż same słowa. Tym właśnie Lazer/Wulf przyciągnęło moją uwagę. Z przyjemnością słuchałam tego ciekawego projektu, gdzie bardzo mocne, szybkie brzmienie przeplatane było oszczędnym wokalem – krzykami, wrzaskami, czy histerycznym śmiechem wokalisty.

IMG_8776

fot. Piotr Bardo

Dodatkowo widać było po muzykach zaangażowanie w dawanie koncertu oraz głębokie wczuwanie się w każdy swój utwór – najlepszym przykładem tego było właśnie zachowanie Aiken’a, którym swoim miotaniem się, „trzęsawkami” i skakaniem nadawał nadzwyczajnej atmosfery całemu występowi.

IMG_8730

fot. Piotr Bardo

Sami członkowie zespołu, między kolejnymi utworami, dbali o nawiązanie kontaktu z publicznością. Zdecydowanie dobrze i pewnie czuli się na scenie, a ich uśmiechy i przyjazne nastawienie zdradzały, że są zadowoleni z zainteresowania okazanego im przez gdańską publikę.

IMG_8812

fot. Piotr Bardo

Niedługo po zejściu ze sceny zespołu Lazer/Wulf, do swojego występu zaczęli przygotowywać się członkowie zespołu Kylesa. Wkrótce po tym rozpoczął się koncert głównej gwiazdy tego wieczoru i cierpliwość fanów została nagrodzona. Zespół od razu przeszedł do sedna i po pierwszych dźwiękach utworu otwierającego występ pod sceną rozległ się aplauz ze strony fanów.

IMG_9213

fot. Piotr Bardo

Przyznam szczerze, że pierwszy utwór nie wciągnął mnie w ogólną atmosferę koncertu – było to dla mnie coś w rodzaju krótkiej rozgrzewki przed wybuchem, który ma nastąpić później; dobry wstęp, ale nie porywający. Natomiast z każdym kolejnym utworem występ podobał mi się coraz bardziej i niedługo później dołączyłam do szalejącego tłumu. Zespół Kylesa grał utwory głównie z trzech ostatnich płyt: Static Tension (2009), Spiral Shadow (2011), Ultraviolet (2013) – moim zdaniem, znacznie lepszych niż ich pierwsze dokonania. Przy mojej krótkiej znajomości twórczości Kylesy, setlista była dla mnie zupełnie zadowalająca i usłyszałam to, czego wykonania na żywo najbardziej byłam ciekawa – „Long Gone”, „Don’t Look Back” i „Unspoken”.

IMG_9220

fot. Piotr Bardo

Idealne zgranie i współpraca między wszystkimi członkami zespołu, złożyły się na wspaniałe wykonanie utworów. Dwoje żywiołowych perkusistów (Carl McGinley oraz Eric Hernandez), basista (Chase Rudesal) i dwoje frontmanów-wokalistów, grających jednocześnie na gitarze, na scenie wspólnie stworzyło niesamowity, ciężki klimat i zachwyciło gdańską publiczność. Mocny głos Phillipa Cope i przeszywający wokal Laury Pleasants na żywo nabierają zupełnie innego charakteru – wokal jest mocniejszy, bardziej dosadny i, przynajmniej na mnie, zrobił piorunujące wrażenie. Zwłaszcza w przypadku Laury – jej głos wydawał mi się o wiele lepszy niż ten na nagraniach z albumów studyjnych.

IMG_8972

fot. Piotr Bardo

W przeciwieństwie do ostatnich koncertów, które miałam okazję oglądać w B90, trochę inaczej przedstawiał się tu kontakt zespołu z publicznością (a raczej jego brak), przynajmniej jeśli chodzi o jakiekolwiek słowa kierowane do publiki poza tekstami piosenek. Podczas samego występu muzycy rzadko odzywali się między kolejnymi utworami do fanów. Mimo wszystko nie można zarzucić im braku zaangażowania czy nie podejmowania prób nawiązania takiej relacji; miało to po prostu inny wymiar – nie słowny, natomiast widoczny w zachowaniu grupy i odpowiedniej reakcji fanów. Same gesty podczas występu, spojrzenia, czy też wychodzenie bliżej do publiki, poza krawędzie sceny, wyrażały o wiele więcej i sprawiły, że słowa stały się po prostu zbędne. Zresztą, specyficzny klimat muzyki i swego rodzaju aura zespołu Kylesa nie pasuje mi jakoś do wesołych okrzyków w stronę fanów po każdym utworze.

IMG_9141

fot. Piotr Bardo

Najlepszym dowodem na to, jakie wrażenie zrobiła występująca grupa, jest to, co działo się pod sceną. Szaleństwo wśród fanów wzmagało się z każdym kolejnym utworem – od początkowe lekkie podrygiwania i skoki przerodziły się w pogo, aż w końcu, w ogólnym wariactwie i zachwycie publika doprowadziła niemal do przewrócenia bramek ustawionych pod sceną. Tym samym kilka słów uznania i pochwały w stronę zdyscyplinowanych fanów muzyki metalowej – mimo dość ostrej zabawy i żywiołowego reagowania na muzykę, nie można było poczuć się niebezpiecznie; niesamowity kontakt nie tylko w relacji zespół-publiczność, ale również między fanami w tłumie pod sceną nadały nadzwyczajnego charakteru całemu występowi.

IMG_8991

fot. Piotr Bardo

Po zagraniu wszystkich utworów z setlisty, zespół zszedł tylko na chwilę, by powrócić na scenę jeszcze z dwoma utworami na bis. Rewelacyjne, mocne zakończenie koncertu pozostawiło fanów w stanie zachwytu nad całym występem. Przy żegnaniu się z publicznością, Laura podziękowała fanom i wyraziła swoje nadzieje na powtórny występ w Polsce.

IMG_9205

fot. Piotr Bardo

Kto nie był – niech żałuje, i przy najbliższej okazji stara się o to, by kolejnym razem nie zabrakło go wśród publiczności. To zdecydowanie jedna z tych grup, które podczas koncertu potrafią wytworzyć unikalną, niesamowitą atmosferę i oczarować fantastycznym występem. Ze swojej strony zachęcam do zagłębienia się w dyskografię Kylesy, ale jeszcze bardziej polecam wybranie się na ich koncert. Jak dla mnie, ich sposób wykonania utworów na żywo przebija pod każdym względem studyjne nagrania. Tak więc, jeśli ktoś tym razem nie dał rady pojawić się na koncercie zespołu Kylesa, powinien to nadrobić przy ich kolejnej wizycie w naszym kraju.

 

 

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *