Najniebezpieczniejszy zawód świata – i to wcale nie miłosny!


Kiedy spytamy o najniebezpieczniejszy zawód świata, wielu z nas odpowie, iż jest to żołnierz, policjant, marynarz czy inna sprzątaczka mafii. Szanowni Państwo, otóż w jakże błędnym przekonaniu żyje każdy z nas. Owszem – codzienna praca z bronią jest niezwykle ryzykownym zadaniem, jednak nie może ona dorównać zagrożeniu, jakie każdego dnia dosięga MUZYKÓW.

 

I tak – to nie jest autokorekta. Zarówno muzyk sesyjny, który dzień w dzień pokonuje kolejny rekord dźwięków wydanych ze swojego instrumentu w ciągu minuty, jak i muzyk koncertowy, który zjeżdża świat przeróżnymi środkami transportu, muszą borykać się z trudami życia gwiazdy – a tych na nieszczęście naszych celebrytów, co raz to więcej.

 

Zapewne większość czytających ten tekst, słyszała o nie tak dawnym wypadku muzyka, który jadąc busem na kolejny punkt koncertu, pomylił drzwi toalety z drzwiami wyjściowymi i wypadł niczym niedopałek papierosa z rozpędzonego, jadącego autostradą A2 pojazdu. Myślicie państwo, że takie wypadki to wyjątki? Nic bardziej mylnego – owszem, tak nietypowe sytuacje nie mają miejsca zbyt często, jednak wypadnięcie autobusu z trasy to już częstsza przypadłość w półświatku muzyków koncertowych.

 

Kolejnym niebezpieczeństwem czyhającym na nasze sławy są fani. Otóż wielu z nich gotowych jest na wiele dziwnych wyrzeczeń aby tylko zobaczyć swojego „boga” na żywo. Sam przez wiele dni żywiłem się suchym chlebem, aby tylko móc zakupić bilet na odbywający się w Londynie koncert swego ulubionego gitarzysty. I o ile w takim postępowaniu nie ma nic dziwnego, to wielu fanów nie ogranicza się jedynie do patrzenia na swego idola. Często chcą posunąć się dalej, być bliżej, czuć swą gwiazdę mocniej. Potrafią więc zabierać należące do niej drobiazgi (które udało się podprowadzić cichaczem z backstage’u, na który wśliznęli się iście szatańskim podstępem), przywłaszczać sobie kostkę brukową, po której stąpała owa persona, a nawet włamywać się do hoteli, w których muzycy nocują. Co bardziej szaleni fani, organizują specjalne krucjaty, z którymi przemierzają kraj aby być bliżej swojego idola. Krucjaty owe zamieniają się często w specjalne manifestacje przedkoncertowe, które przynoszą gwieździe jeszcze większy rozgłos – to się nazywa poświęcenie dla sprawy! Za normalną reklamę gwiazda musiałaby zapłacić grube pieniądze, a tutaj wierni fani za darmo rozsławiają imię swego idola w mediach.

 

Skupiam się jednak na niebezpieczeństwach jakie niesie ze sobą trasa koncertowa, a co z muzykami żyjącymi w studiu? Otóż na nich również czai się wiele pułapek. Na ten przykład – wygłoszone studio nie wypuści ze swych ścian wołania o pomoc. Wyobraźcie sobie Państwo, że muzyk potyka się o swój złoty kabel, przewracając przy tym stojak z gitarami wartymi kilkadziesiąt tysięcy, który to stojak przewraca na muzyka kolumnę, a nasz biedny osobnik nie jest w stanie poprosić o pomoc, bo na zewnątrz nikt go nie słyszy. Wiecie jak taki muzyk się w tedy czuje?

 

Innym problemem są wielogodzinne sesje nagraniowe, które pozbawiają artystów snu, zatracają poczucie czasu i odcinają ich od świata. Nie wiedzą oni przez to jaki jest dzień tygodnia, do kiedy należało opłacić rachunki, kiedy wyrzucić śmieci oraz kiedy trzeba podlać kwiatki!

 

Na koniec pragnę zwrócić uwagę na to, iż muzyk mimo tak wielkiego niebezpieczeństwa czyhającego na niego na każdym kroku, często nie ma za co opłacić rachunków i kupić worków na śmieci. To skandal! Zdecydowanie powinno się docenić ich poświęcenie dla widza – przecież gdyby nie oni, nie moglibyśmy oddać się chwili relaksu przy swej ulubionej płycie.

 

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *