Exegi monumentum polonicus


Przenieśmy się trochę w czasie. Są lata osiemdziesiąte. Lata bogate w wydarzenia polityczne, społeczne, kulturalne. Lata, które miały niebywały wpływ na czasy współczesne. Na świecie: bojkot igrzysk olimpijskich w Moskwie, tragiczna śmierć Johna Lennona, zamach na papieża Jana Pawła II, wybuch elektrowni atomowej w Czarnobylu. W Polsce: protesty robotnicze, wprowadzenie stanu wojennego, rodzę się Ja.

No dobrze, ale bywały też wydarzenia dużo bardziej pozytywne, wśród nich kilka muzycznych. Na świecie powstaje zespół Bon Jovi oraz grupa Beastie Boys, zaczyna na poważnie śpiewać George Michael. W Polsce swoją karierę zaczynają: Lady Pank, Kult i T-Love (Matko! Ile oni w ,przez te wszystkie lata, musieli „szaleć”!?). Nagle, nie wiadomo skąd, pojawia się coś co mógłbym nazwać zjawiskiem dziwnym…

…Mamy rok 1984, w dobie rozwijającej się elektroniki powstaje grupa „pod batutą” Sławomira Świerzyńskiego, „Bayer Full” – pionierzy polskiej muzyki tanecznej pod wdzięczną nazwą „disco polo”. Później niczym grzyby po deszczu wyrastają następne grupy, takie jak: Top One (dla zapominalskich twórcy utworu do pierwszej kampanii wyborczej prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego), Akcent, Frantic, Boys (Tak, tak, znam te zespoły). Ludziom w moim wieku (rocznik 87′) nie jestem w stanie uwierzyć, że nigdy, ale to nigdy nie zobaczyli pełnego odcinka niedzielno-porankowego programu „Disco Relax”.

Tak się to pomalutku, drobnymi kroczkami rozkręcało. Trwało to i trwało. I bum! Okolice 2001 roku, gatunek muzyczny chowa się w cień. Oczywiście nie tak kompletnie, bo niechaj podniesie rękę ten, kto był u brata, siostry, kuzynki, kuzyna, czy też innego bliskiego na weselu i nie tupnął chociaż raz radośnie nóżką i nie zawył głośno „Jesteś szalona…”. Naprawdę jestem człowiekiem dużej wiary, ale w takie cuda nie uwierzę. Ale nic to, było zdecydowanie ciszej…

…Aż tu nagle (mniej więcej anno Domini 2010) kolejny wstrząs. Disco polo odradza się niczym feniks z popiołów. „Starzy wyjadacze” (Bayer Full, Boys, etc.) łączą się razem z „młodym narybkiem”. Za początek wspomnianego odrodzenia uznałbym „popełnienie” utworu przez Radosława Liszewskiego i zespół Weekend. Tytułu nikomu w naszym pięknym kraju nie muszę przypominać, prawda!? Za nimi kolejni w peletonie, niczym na „Tour de Pologne”: Andre, Effect, Endrju , Piękni i Młodzi…

…Ruszyli… Ponownie na podbój krajowych scen, parkietów, ekranów i radioodbiorników… Swoją drogą, czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak dużą widownię liczył sobie jednodniowy „Disco Hit Festiwal 2014” w 10-tysięcznej gminie Kobylnica? Uwaga! Uwaga! Według szacunkowych danych służb porządkowych około 50 tysięcy osób. Teraz z kolei w celu porównania. Jaką widownię zgromadził koncert światowej sławy grupy Kings of Leon w 2013 roku na lotnisku w Babich Dołach? 60 tysięcy osób (zaznaczam, że dane pochodzą z oficjalnych stron festiwali). Robi wrażenie? Przyznam, że na mnie jak najbardziej.

Zawsze zastanawiał mnie fenomen tego gatunku muzycznego. Co powoduje, że budzi on takie zainteresowanie? No cóż!? Człowiek się starzeje, to i refleksji coraz więcej do głowy przychodzi. Wraz z jedną z nich przyszła i odpowiedź. A właściwie dwie odpowiedzi: prostota i polskość.

Nie ma wątpliwości, że melodii mało skomplikowanej oraz tekstów niezbyt głębokich, nie można porównywać do twórczości Możdżera i Ciechowskiego. Niemniej jednak, prostota ta jest kluczem do sukcesu. Utwory te najzwyczajniej „wpadają w ucho”. Sam niejednokrotnie złapałem się na tym, prawdopodobnie nie będę tutaj odosobniony, że piosenka, która mnie irytuje, krąży bezustannie w mojej głowie. I to jest właśnie ta moc!

Co natomiast, z tą polskością? Chwileczkę, już wyjaśniam.

Gdybym znalazł się w sytuacji, w której musiałbym udzielić odpowiedzi na pytanie: „Wymień proszę 100 elementów, którym przyznałbyś tytuł: „100% made in Poland”, jestem niemal pewien, że pomyślałbym o tym gatunku muzycznym. Gdzieś między bigosem, a Ryśkiem z Klanu, na pewno znalazłoby się miejsce na hasło „disco polo”. No bo cóż bardziej polskiego, wyrosłego na naszej ziemi, takiego „NASZEGO”!? Twór jedyny w swoim rodzaju, niepodrabialny, oryginalny, zrodzony przez nasz naród, wyrosły na polskiej glebie.

Nie ukrywajmy, disco-polo mimo (w dalszym ciągu) swojej kiczowatości, aktualnie ma się całkiem dobrze. Z pewnością można ją przyporządkować, jako muzykę dla mas, przeznaczoną na różnego rodzaju imprezy, na których to, nie oczekujemy przeżycia kulturalnych uniesień. Jednakże umiejętności dotarcia do odbiorcy oraz ponadczasowości, wręcz nie wolno odmówić. Zatem pomimo faktu, iż fanem tego gatunku nie jestem, chapeau bas przed jego przedstawicielami, gdyż zbudowali pomnik trwalszy niż ze spiżu.

 

Dariusz Sokolnik

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *