Koncert Terrific Sunday w Wydziale Remontowym – relacja


Istnieją zaledwie trzy lata, a już mają za sobą występy na ważnych wydarzeniach muzycznych i na najbardziej pożądanych przez muzyków scenach – pojawili się m.in. na Open’er Festiwalu, grali na festiwalu w Jarocinie, a także wystąpili w studiu im. Agnieszki Osieckiej w radiowej Trójce. W zeszły czwartek, 7 kwietnia, gdańska publiczność miała okazję przyjrzeć się bliżej Terrific Sunday w Wydziale Remontowym.

 

DSC04118

 

Jak na zespół z trzyletnim stażem, sukcesy poznańskiego Terrific Sunday są naprawdę imponujące. Na tyle, że wielu debiutantom mogłoby to nieco namieszać w głowach. To jednak zupełnie nie dotyczy członków tego zespołu – zero zadzierania nosa czy zadufania, o czym świadczyło ich zachowanie jeszcze przed koncertem – otwartość i zupełny brak „gwiazdorzenia”.

 

DSC04178

 

Koncert otworzyło wpadające w ucho „Streets of love” – kawałek rytmiczny, przyjemny i podrywający do tańca (a przynajmniej do nieśmiałego podrygiwania dla tych, którzy zawsze krępują się rozpocząć szaleństwo pod sceną). Jeśli ktoś przed koncertem przesłuchał ich debiutancki krążek „Strangers, Lovers”, wydany w październiku ubiegłego roku, to była to wystarczająca zachęta, żeby przyjść do Wydziału Remontowego i zobaczyć zespół na żywo. Tym bardziej, że chłopcy bardzo dobrze bawią się swoją twórczością, w której można wychwycić pewne różnice między nagraniami studyjnymi, a tymi granymi na koncertach. Dźwięk i współpraca instrumentów wydają się donośniejsze i bardziej intensywne, całość zyskuje dodatkowej energii, niektóre wstawki muzyczne są jakby trochę dłuższe – choć to może tylko moje wrażenie? Nie wiem czy to celowy zabieg, czy przypadkowy efekt związany z graniem na żywo, na pewno trzeba przyznać, że członkowie Terrific Sunday są absolutnie (i słusznie) pewni tego, co chcą tworzyć i jak pokazać to swojej publiczności

 

DSC04139

 

Między poszczególnymi utworami zmieniały się nieco tempo i nastrój; od energicznych kawałków zespół przechodził do wolniejszych, bardziej balladowych utworów (jak np. „Strangest Lovers”). To właśnie ułożenie setlisty wpłynęło na różnorodność występu – muzycy przeskakiwali od bardzo nastrojowych po żywsze utwory, nie pozwalając fanom na nudę. Publika miała okazję wysłuchać m.in. „Petty Fame”, „In My Arms” czy świetnego, wpadającego do głowy i zostającego tam na długo „Bombs Away”.

 

DSC04201

 

Każdy muzyk w zespole przyciąga uwagę. Widać, że członkowie Terrific Sunday robią to w czym ewidentnie są dobrzy i świetnie odnajdują się na scenie. Jedyne, czego może odrobinę mi brakowało, to wokal, który mógłby trochę bardziej przebijać się przez ścianę instrumentów. Choć głos Piotra Kołodyńskiego jest bardzo ciekawy, a sam wokalista często eksperymentował z jego możliwościami, to czasami brakowało mi jakiegoś ostrzejszego akcentu, przysłowiowego „pazura”, przez który śpiew wybiłby się poza inne instrumenty. Tego jednak doczekałam się pod koniec występu – w kilku ostatnich utworach Piotr coraz bardziej rozkręcał się wokalnie.

 

DSC04247

 

Jeśli chodzi o brzmienie instrumentów, to choć na płycie jest ono starannie dopieszczone, na żywo wszystko zyskuje dodatkowej energii.  Na udany występ złożyło się nie tylko świetne przygotowanie i umiejętności muzyków, ale także atmosfera, którą Terrifiic Sunday potrafią wytworzyć swoim graniem na scenie. Wydawali się pewni siebie mimo, że… no właśnie. Mimo, że nie dopisała publika, bo tej było wyjątkowo niewiele. Po występach na scenach przed tłumami słuchaczy, zespół przyzwyczajony był raczej do liczniejszej publiczności. To, co zastali w Wydziale Remontowym, mogło ich rozczarować czy odebrać im chęć grania; a jednak, muzycy dali z siebie 100% i pokazali, że mają szacunek do swoich słuchaczy, niezależnie od tego, ilu z nich pojawiło się na koncercie.

 

DSC04131

 

Pośród indie rockowych grup, które w ostatnich latach narodziły się na polskiej scenie muzycznej, Terrific Sunday to jedna z tych kapel, która ma spory potencjał, wiele pomysłów na siebie i tworzy dokładnie tak, jak czuje, prezentując co im w duszy gra. Na pewno warto zwrócić na nich uwagę. Choć inspiracji mają wiele, nie kopiują i nie powielają utartych schematów – ich muzyka jest świeża i nieoklepana. Jest ciekawie, melodyjnie, czasem bardziej nostalgicznie, czasem bardziej żywiołowo – mamy idealny przepis na świetny zespół, sprawdzający się zarówno podczas nagrywania materiału w studio, jak i podczas koncertu. Ci, którzy czwartkowe wydarzenie sobie odpuścili, zdecydowanie mają czego żałować.

 

DSC04159


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *